A my, z wiecznego niepokoju, z przelotów wiatru, z garści cienia, z brzóz przedwieczornych, które stoją nad cichą rzeką zamyślenia.
A my, z harmonii i rozdźwięku, z niecierpliwości strun spragnionych, które od bólu łzami pękną pod gniewem rozpalonych dłoni.